Przykrzy, nieznośni pacjenci
Ostatnio byliśmy u kolegi w szpitalu. Jeździł na nartach i miał ogromnego pecha, wywalił się i złamał nogę. Złamanie okazało się na tyle poważne, że wymagało operacji. Operacja udała się ale trzeba leżeć w szpitalu. Wchodzimy na salę i patrzymy, a tu same osoby ze złamaną nogą. Mówimy dzień dobry i podchodzimy do chorego, inni chorzy przyglądają nam się z zaciekawieniem. Wiadomo w szpitalu nuda, co tu robić. Jednak kilku pacjentów od razu nas poucza w sprawie leczenia szpitalnego, leków. Udzielają nam wskazówek jak mamy jeździć na nartach, nie pytając przy tym czy to robimy. Nie dają nam dojść do głosu tylko zaczynają między sobą zawartą dyskusje. Mówiąc przy tym głośno i nerwowo, nie licząc się z tym że nie ich odwiedzamy. Tłumaczą nam jak wygląda ich wiedza w dziedzinie medycyny, znajomości lekarzy. Nasze zaskoczenie sięga zenitu gdyż nawet na chwilę nie przerywają. Lecą całe potoki zdań. W końcu nie wytrzymujemy i delikatnie ich informujemy, że nie ich odwiedzamy. Oni odpowiadają nam iż skoro jesteśmy na ich sali, to mamy obowiązek z nimi konwersować. Tłumaczą to kulturą. Zaczyna się kolejny temat wychowania. Pouczają nas jak mamy się zachowywać przychodząc do szpitala. Czekamy cierpliwie może w końcu skończą. Myślicie – skończyli swoje wywody, gdzież pouczali przez pełną godzinę. Na koniec stwierdzili wszyscy razem jednogłośnie, że jesteśmy grubiańscy, niewychowani i zarozumiali.